Sukcesja w firmie to temat nabierający coraz większego znaczenia. Wielu polskich przedsiębiorców zaczynało swoją przygodę z biznesem w pierwszych latach po urynkowieniu gospodarki w 1989 roku. Po ponad 25 latach pierwsze pokolenie właścicieli zaczyna coraz częściej odchodzić na emeryturę. Przedsiębiorców, którzy ukończyli 65 lat, jest obecnie w polskim biznesie ponad 80 tysięcy. Ponadto duża część przedsiębiorstw w naszym kraju to firmy rodzinne, gdzie sukcesja przez następne pokolenie ma podstawowe znaczenie.
Wejście dziecka do firmy w charakterze kolejnego pokolenia jest wyzwaniem, któremu nie każdy potrafi sprostać. Na rodzinę w procesie sukcesji czyha szereg problemów. Na trudne mniej i bardziej pytania na temat sukcesji w firmie rodzinnej odpowiada Marek Maj, wieloletni prezes Smay i jej twórca, aktualnie prokurent Spółki.


Redakcja HVACR.pl: Na początku roku 2016, po 27 latach stery w firmie Smay przejął Pana syn Michał Maj. Prokurentem spółki została Dyrektor Handlowa Marzena Maj, żona Michała. Zrezygnował Pan z funkcji prezesa, ale nadal pozostał związany z firmą. Jaka jest Pana rola i zadania w Smay?
Marek Maj: Obecnie obok funkcji prokurenta wypełniam zadania Dyr. Ds. Inwestycji, właśnie rok temu skończyliśmy budowę nowej hali magazynowej, więc było co robić. Ponadto staram się nadzorować prace młodego Zarządu, ale raczej jako doradca, a nie kontroler.


HVACR.pl: Sukcesja. Czy chodzi w niej o to, aby przedsiębiorca, mógł skorzystać z uroków wieku emerytalnego i w dalszym ciągu uzyskiwać środki finansowe z dobrze działającej firmy? Co było Pana priorytetem?
Marek Maj: Nikt nie będzie żył wiecznie… więc doszedłem do wniosku, że albo odejdę sam, albo odsunie mnie śmierć. Wybrałem to pierwsze bo chciałem obserwować czy firma pójdzie w dobrym kierunku pod kierownictwem syna. Poza tym chciałbym zakosztować uroków życia i zwiedzić świat, niekoniecznie z plecakiem.


HVACR.pl: Kiedy przyszła pierwsza myśl o sukcesji i jak się Pan do niej przygotowywał? I jak przygotowywał Pan swojego Syna?
Marek Maj: Trwało to ok. 2 lat. To był raczej czas przekazywania Synowi pewnych wartości, jakimi kierowałem się budując firmę, na relacjach z pracownikiem jako człowiekiem, a nie siłą roboczą. Postanowiłem, że Syn powinien pokierować firmą w wieku 37 lat, czyli w wieku, gdy ja w 1989 roku rozpoczynałem działalność gospodarczą będąc w pełni sił twórczych.


HVACR.pl: Czyli w 2016 roku to była dobra decyzja i dobry czas na zamiany? Czy można określić czas i podpowiedzieć innym przedsiębiorcom: kiedy następuje odpowiedni czas na sukcesję? Jak i kiedy zacząć się przygotowywać do przekazania firmy?
Marek Maj: Wielu moich kolegów myśli, że są doskonali, niezastąpieni, jedyni… Ta wiara w swoją doskonałość może zgubić. Nowe technologie, informatyka, marketing są już na takim etapie rozwoju, że dla przeciętnego 60-latka są nie do ogarnięcia i należy się z tym pogodzić. Młodzi ludzie maja to już we krwi. Kiedy ja na studiach pisałem program drukowany na kartach perforowanych i odtwarzany na komputerze Odra. Mój Syn pisał pracę magisterską z Bluetooth’a. To jest przepaść. Moją rolą jest już przygotowanie wnuków do kolejnej sukcesji, o czym mój syn nawet nie myśli.


HVACR.pl: Czy po sukcesji dokonała się rewolucja w firmie Smay?
Marek Maj: To nie była rewolucja, raczej ewolucja czyli zmiany procesów produkcyjnych, informatycznych i zmian w dziale handlowym nastawianych na klienta.


HVACR.pl: Czy niedawny kryzys w firmie był sprawdzianem dla nowego prezesa i dla Pana?
Marek Maj: Błogosławię każdy czas kryzysu, który… był potrzebny nowemu Zarządowi. Nie sztuka zarządzać świetnie prosperującą firmą, ale obronić firmę w sytuacji załamania rynkowego. To jest wyzwanie. Zarząd przy moim wsparciu zdał egzamin na „5”. Determinacja i gotowość na zmiany organizacyjne dały bardzo dobre rezultaty.


HVACR.pl: Badania wykazały, że tylko 9% „dzieci” z firm rodzinnych chciałoby w przyszłości zastąpić rodziców w rodzinnym biznesie. Co poradziłby Pan właścicielom firmy rodzinnej, w której kolejne pokolenie nie chce albo nie nadaje się do tego, by kontynuować biznes swoich rodziców?
Marek Maj: Jeżeli dzieci będą traktowały firmę rodziców jako „dojną krowę” do zapewnienia lepszego życia, nigdy nie podejmą trudu kontynuacji. Byli bowiem świadkami ciężkiej pracy rodziców, stresów, kłótni i dramatów. Moi synowie w młodości prawie w każde wakacje pracowali w firmie na stanowiskach robotniczych, uczestnicząc w procesie wytwarzania produktu. Michał na 3 roku studiów informatycznych pisał programy wspomagające procesy produkcyjne, w ten sposób poznał firmę i związał się z nią . Po studiach, w sposób naturalny wszedł w jej szeregi i stał się istotnym jej ogniwem. Przeszedł typowy proces kariery, awansował bo był dobry, a nie dlatego, że był synem właściciela. Młodszy syn nie był tak zdeterminowany, dlatego do dzisiaj piastuje szeregowe stanowisko w firmie.


HVACR.pl: Rodzinne więzy emocjonalne mogą generować rozmaite trudności w zarządzaniu. Jak poukładać biznes rodzinny, by zniwelować ryzyko wystąpienia sytuacji konfliktowych na linii rodzic – dziecko?
Marek Maj: Konflikty są i będą. To w kłótniach wypracowywane są kompromisy. Ścieranie się młodości i zapalczywości z doświadczeniem i spokojem mogą dać dobre rozwiązania dla firmy. Kompromis jest złotym środkiem… Racje, wygrywanie, przegrywanie w sporach, stawianie na swoim nie ma znaczenia, gdy wszystko będzie podporządkowane naszej firmie, która jest naszym największym dobrem, a udziałowcy tylko podmiotami.


HVACR.pl: Drogowskaz do sukcesji. Co uznaje Pan za miarę sukcesu w sukcesji, czyli dobre rady dla tych, co się przymierzają do przekazania firmy swoim dzieciom.
Marek Maj: Od 2014 roku gdy przeczytałem pierwszy poradnik o sukcesji (liczący zaledwie 50 stron) minęło trochę czasu. Ostatnio widziałem już opasłe tomiska. W żadnym nie znalazłem tego, co najistotniejsze: że sukcesja zaczyna się gdy nasze dzieci rozpoczynają naukę w szkole, a przygotowywanie dzieci do sukcesji to długotrwały proces, który kształtuje młodego człowieka począwszy od wychowania w domu w poczuciu odpowiedzialności, uczciwości, pracowitości i poszanowaniu drugiego człowieka. Nazywam to krótko, „WARTOŚCIAMI”. To jest najdłuższy okres. Młody człowiek musi wiedzieć co jest najważniejsze w życiu.
2-gi etap to przekazanie „WŁADZY”, gdy spadkobierca jest już ukształtowany charakterologicznie i wie, że ma do wypełnienia misję. Bo zarządzać 400-osobową firmą to harówa, odpowiedzialność i stres, a nie… gwiazdorzenie.
3-ci etap to przekazywanie „WŁASNOŚCI”, ale nie całej… Ta część własności to zwiększenie udziałów prezesa, jako dodatkowy element motywujący. Pozostały pakiet udziałów radzę zapisać w testamencie windykacyjnym według uznania i zasług dzieci w procesie budowania firmy. Należy to potraktować jako zapłatę i docenienie, a nie, że coś się należy po… zmarłym.


HVACR.pl: Polscy przedsiębiorcy nie mieli, historycznie rzecz ujmując, warunków do tego, by nauczyć się przekazywania firmy w ręce kolejnych pokoleń. Jak ocenia Pan przygotowanie polskich przedsiębiorców do sukcesji?

Marek Maj: Czytać, czytać i uczyć się od lepszych przedsiębiorców: niemieckich, francuskich, brytyjskich… Firma Miele, L’Oreal, BMW mają ponad 100-letnią tradycję i przetrwali, ale świetna marka Blikle niestety poległa, bo zaufała obcemu kapitałowi, który zamiast pomóc, zaszkodził.


HVACR.pl: Ustawa o sukcesji. Przy obecnym prawie, gdy przedsiębiorca umiera, wygasają umowy o pracę, pełnomocnictwa, których udzielił, otrzymane koncesje administracyjne. Ponadto prawo ogranicza możliwości używania nazwy firmy, nie pozwala na korzystanie z tego samego numeru NIP. Nie ma dostępu do rachunku bankowego prowadzonego na potrzeby działalności przedsiębiorstwa. Wygasają umowy o pracę i kontrakty handlowe. Krótko: firma umiera wraz z jego właścicielem. Syn czy córka zmarłego przedsiębiorcy zmuszeni są założyć nowe przedsiębiorstwo z nowym numerem NIP, poczekać na przejęcie majątku w procesie spadkowym, ponownie wystąpić o koncesje. W ten sposób mogą stracić pracowników i kontrakty.
Projekt Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii o zarządzie sukcesyjnym przedsiębiorstwem osoby fizycznej rząd przyjął w lutym br. Jest po pierwszym czytaniu w Sejmie i istnieje prawdopodobieństwo jej wejścia w życie jeszcze w tym roku. Ustawa jest trudna bo odnosi się do wielu obszarów działalności przedsiębiorstwa. Pojawiają się głosy, że ustawa wprowadzi pewną fikcję prawną. Co sądzi Pan o projekcie ustawy o zarządzie sukcesyjnym? Czy ta kompleksowa regulacja jest potrzebna i czy jest kompletna

Marek Maj: Tak potrzebna absolutnie, jeśli myślimy o firmach jednoosobowych. Mam dla przedsiębiorców dobrą wiadomość: jest już przygotowany, skonsultowany z Konfederacją Lewiatan pakiet ustaw, które czekają na zatwierdzenie przez Sejm i jest to dobre prawo, które rozwiąże ten problem, o ile nie będzie… ingerencji. Prace nad tą ustawą trwały 2 lata. A póki co polecam jednoosobowym pracodawcom do przygotowania testamentu WINDYKACYJEGO, w którym wskaże spadkobiercę. To w szybki sposób pozwoli przejąć działalność po zmarłym, oczywiście na nowym NIP-ie.

 

HVACR.pl: Nie wszystkie firmy rodzinne rozmawiają o sukcesji. Starość założyciela i jego śmierć to wciąż tematy tabu , tak jak „sukcesja” i „emerytura” są słowami zakazanymi. Sukcesje „z dnia na dzień”, przeprowadzona na własną rękę przez właściciela w sposób „naturalny” czy „spontaniczny”, bez żadnych specjalnych przygotowań, są na porządku dziennym?
Marek Maj: To się dzieje na naszych oczach. Obserwuję w ostatnim czasie inne zagrożenia. Zachodnie firmy zaczęły wręcz „polowanie” na dobre rodzinne firmy, kusząc atrakcyjnymi propozycjami zakupu. Na ostatnim forum gospodarczym w Krakowie zgłosiłem projekt utworzenia funduszu przejęć na wzór niemiecki czy francuski. Jest bowiem wiele firm rodzinnych nie posiadających sukcesora. W takiej sytuacji powinno zaingerować Państwo. Fundusz umożliwiłby kontynuację działalności przez lidera z firmy lub grupę pracowników i zabezpieczyłby finansowo dotychczasowego, odchodzącego właściciela.


HVACR.pl: Są i pojawiają się poradniki oraz firmy doradcze specjalizujące się w temacie sukcesji w przedsiębiorstwach. Zagospodarowują niszę od strony szkoleniowej, doradczej, prawnej oraz finansowo-ubezpieczeniowej. Czy szukać wsparcia eksperta od sukcesji na zewnątrz?
Marek Maj: Bez szkoleń i wsparcia firm zewnętrznych możemy narazić się na błędy i nieodwracalne skutki. Należy też pamiętać, że w procesie sukcesji musimy zabezpieczyć sobie godziwą egzystencję, obliczoną być może na dziesiątki lat, ale to już odrębna dziedzina wiedzy.


HVACR.pl: Czy z uwagi na to, że sukcesja w Polsce nie ma doświadczenia, firmy zakładane masowo w latach 90. zaczną upadać? Czy będziemy uczyć się na własnych błędach?
Marek Maj: Znam przypadki upadłości firm wraz z odejściem właściciela. To raczej wynik braku wyobraźni, albo totalnej indolencji. Prawo nie nadąża za zmianami gospodarczymi. Ale to się zmienia. Świadomość przedsiębiorców rośnie i dramatów gospodarczych będziemy mieli coraz mniej.


HVACR.pl: Ostatnie „brutalne” pytanie: czy zamierza Pan porzucić swoje dziecko SMAY?
Marek Maj: Niech mnie ręka Boska broni! SMAY to moje dziecko… jak można porzucić swoje dziecko, to przecież zbrodnia niewybaczalna! SMAY to ludzie. Kocham ich jak swoich braci. To Oni zbudowali firmę wraz ze mną. AMEN.


HVACR.pl: Dziękujemy za rozmowę.