Był tak brudny, że można nim było pisać po asfalcie. Fascynowało mnie to, że podczas wyjazdów na wycieczki czy na wakacje do miejsc, gdzie powietrze jest z założenia krystalicznie czyste, nasze auto pracowicie zapychało papierową harmonijkę wszelkiej maści kurzem, błotem, drobinkami oleju czy dymem z dwusuwowych silników trabantów i wartburgów. Wszystko z tego samego powietrza, którym oddychałem pełną piersią przez otwarte okno, zachwycając się zapachem chłodnych lasów czy rozgrzanych pól. Bogata domowa biblioteczka przyniosła mi niepokojące informacje o smogu na oddalonym o lata świetlne Śląsku i kwaśnych deszczach wywołanych przez kominy elektrociepłowni, które widziałem z okna mieszkania na warszawskiej Pradze. Wizja całej rodziny w maskach przeciwgazowych, jak w teledysku „Radio Ga Ga”, wydawała się w niedalekiej przyszłości całkiem realna.

Czasy się zmieniły. Problemem stały się nie tyle wielkie kominy hut i elektrowni, ile stale rosnąca liczba pojazdów i zmniejszające się powierzchnie terenów zielonych w miastach. Brud, który kiedyś starałem się wytrzepać ze zużytego filtra, nie unosi się nad nami ani w postaci żółtego smogu, ani jako wielkie kominy, zamieniające czarne złoto w złowieszcze chmury. Jest między nami w postaci oswojonej, choć wcale niewiele zdrowszej. Aby pokonać masowe, rozproszone źródła zanieczyszczeń, potrzebne są równie masowe - i rozproszone - rozwiązania. I właśnie ostatnie lata przyniosły nadzieję.

Pod koniec 2012 roku Tony Ryan, specjalista w dziedzinie chemii polimerów na uniwersytecie w Sheffield oraz Helen Storey, brytyjska projektantka mody, przedstawili jeansy nasączone cząsteczkami nanotytanu, które pod wpływem światła słonecznego utleniają, pochodzące głównie ze spalin samochodowych, tlenki azotu do niegroźnej postaci. Wystarczy więc chodzić po mieście w słoneczny dzień, aby przyczynić się do spadku stężenia tak zwanych NOx-ów. Prace nad tą odzieżą trwają i  jest wielce prawdopodobne, że jej ekologiczne właściwości spowodują powrót mody na spodnie-dzwony. Z pewnością idea jest dużo bardziej komfortowa niż starsza o rok koncepcja tych samych autorów, zakładająca nakładanie - co prawda cienkiej - warstwy specjalnej mieszanki cementu. Jednak to kończący się rok ma szansę okazać się przełomowy.

Odkąd znamy zwycięzców najważniejszej nagrody wzornictwa przemysłowego na świecie – Red Dot Award – koncepcja firmy LightFog sprawiła, że po raz pierwszy od dłuższego czasu zakiełkowała mi w głowie myśl zamiany podstawowego środka transportu do pracy - z samochodu na rower. To prawdziwy pojazd dla easy ridera XXI wieku. Pozwala dotrzeć wszędzie miejskiej dżungli, filtruje zasysane podczas jazdy powietrze, a na dodatek produkuje tlen nie gorzej od pierwszego lepszego rachitycznego osiedlowego drzewka.

Jedyny problem polega na tym, że na razie fizycznie nie istnieje. Jestem jednak dobrej myśli, że moje dzieci będą jeździć na APB (Air-Purifier Bike), kupionym w Tesco, do gimnazjum, a ta gehenna czeka mnie już całkiem niedługo. Ale to jest temat na zupełnie inny felieton.

Fot. Red Dot Award

Bartosz Pijawski blog

Bartosz Pijawski
Revolvair, www.revolvair.pl
www.facebook.com/Revolvair